Żyj i pozwól żreć innym



Prowadzę swojego bloga już prawie rok. W tym czasie udało mi się zebrać jednym miejscu blisko 5000 ludzi czyli fantastycznych komentatorów, doceniających moje starania, szczerość i otwartość. Doświadczyłem całą górę ciepłych słów i pochwał. Nie żebym o to usilnie prosił, nie jestem przecież nachalny, ale jak każdy stuprocentowy facet,a za takiego się uważam, spragniony pochwał jak gąbka wody chłonę te ciepłe słowa, które są miodem na moje uszy. A co, żona mało chwali to niech inne klaszczą. 

W międzyczasie trochę odpuściłem pisanie, wiadomo, praca, rodzina, obowiązki (haha żarcik) - straciłem trochę motywację. Ale końcem roku AD 2015 powiedziałem sobie "nie ma bata. cisnę temat i idę po złoto". Tak więc od stycznia Roku Pańskiego 2016 bardzo ambitnie publikuję wszystko co przygotuję, fotografuję, robię filmy. Małżonka ma już tego dość bo "Nie można kur...wa zjeść spokojnie żebyś z tym aparatem nie popierd..lał" Ale ja mam misję i takie słowa koło ucha mi latają. Wrzucam więc te swoje wypociny na kilkadziesiąt grup kulinarnych. 

Muszę Wam powiedzieć, że po kilku tygodniach odnoszę wrażenie, że co druga osoba na tych grupach to magister dietetyki a co trzeci technolog żywienia. Za to każdy jeden na gotowaniu zjadł zęby i usilnie wskazuje mi błędy, świadcząc przy tym nieodpłatnie porady. No a ja jestem zwykły Technik Mechanik Obsługi Urządzeń Skrawalniczych przez co o gotowaniu mogę powiedzieć zaledwie tyle ile uda mi się do garnka wrzucić i nie spierniczyć. Wody co prawda nie przypalam i czasami jakieś danie wyjdzie zjadliwie ale odczuwam dyskomfort będąc w tak zacnym gronie ludzi doświadczonych kulinarnie. 

Mama od zawsze dobrze mnie karmiła co widać po mojej aparycji no i wpoiła we mnie, że śniadanie musi być bogate, obiad też trzeba zjeść a bez kolacji nie wolno się kłaść spać, bo śnią się pierdoły. W między czasie przedszkole nauczyło, że podwieczorek to rzecz święta a gwóźdź do mojego światopoglądu żywieniowego wbiła szkoła, gdzie drugie śniadanie było obowiązkiem. Tak też zjadam sobie co lubię, nie patrząc że to ma tyle kalorii a tamto tyle no bo po co. Matematyki mam powyżej uszu. Maturę zdałem co prawda na pięć bo odpisałem wszystko od kolegi zza pleców. On dostał czwórkę. Ciekawostka? 

Okazało się, że nasz wychowawca zrobił sobie z nas jaja i puścił po sali jedno z zadań, rozwiązane. Prawie każdy odpisał nie patrząc na nic. Pisząc prawie znaczy, że ja nie odpisałem, bo mi się zwykle nie chciało. No i tym sposobem okazało się, że zadanie było źle rozwiązane i wszyscy dostali te czwórki a ja miałem najlepiej zdaną maturę na tle klasy. Profesor do dzisiaj pewno zachodzi w głowę, jak trójkowy uczeń nagle wybija się ponad przeciętną. To jak PSL w wyborach ostatnich zgarnia pulę a nikt nie kuma jak. Do dzisiaj pamiętam słowa - Kuś, z ciebie to jest taka szuja, że słów mi brakuje - rzekł profesor po czym dodał z uśmiechem - ale ty sobie w życiu poradzisz. No i jak ta szuja wrzucam bezczelnie przepisy bogate w tłuszcz, glutaminian sodu, gumę arabską i te wszystkie ABCD i jeszcze tłuszcz. Bo uważam, że jedzenie musi smakować. Musi cieszyć kubki smakowe. 

Nie chcę wchodzić w dyskusje z kimś, kto uważa, że kiełki smakują fantastycznie a kotlety z kalafiora są zdrowsze. Może i są ale czy musimy popadać ze skrajności w skrajność ? Czy usilnie prowadząc zdrowy tryb życia musimy ten tryb narzucać innym ? Twierdząc, że tylko kretyn nie widzi, że źle się odżywia (sic) Za kretyna się nie uważam, kto nie wierzy niech wróci parę linijek wyżej, PIĄTKA Z MATEMATYKI !!!! więc umiem liczyć, ale mi się nie chce (PIĄTKA Z MATEMATYKI) Odnoszę wrażenie, że pod presją mediów, większość z Was chce być na siłę cool i trendy ( z angielskiego miałem czwórkę) i starannie liczy kalorie, patrzy jaką wodę pić jakiej nie, gluten to tylko przed 18.00 a glutaminian jest be i fuj. Nie bądźmy eko terrorystami !!!

Ja tam nie wmawiam innym, ile tracą bo nie jedzą np mięsa czy chleb pieką tylko na zakwasie bo drożdże zabijają to czy tamto. Szanuję ten wybór. Czemu więc nie możecie uszanować mojego ? Nie piję tłuszczu z wytopionego masła, którym smaruję ziemniaka. Mój wizerunek misia ma deczko inne podłoże niż kwestie żywieniowe. Badania robię na bieżąco i są wzorowe. Jadam jak za czasów dziecka chleb z miodem albo cukrem, uwielbiam blok czekoladowy mojej żony, co nie znaczy, że którykolwiek ze składników zjadłbym oddzielnie no bo sorry ale kostki masła nie zjem. Aż tak daleko się nie posunę. 

Kochani, może i jestem ignorantem żywieniowym bo najbardziej smakują mi sosy gotowe z gumą arabską. Nie czuję się przez to źle. Może i jest to bomba z opóźnionym zapłonem ale szczerze mam to w dup.. Wolę być mniej zdrowy ale szczęśliwy, że jem mega dobre rzeczy, niż wkurwio..ny na cały świat po zjedzeniu kiełków zapitych wodą prosto ze źródła zdrowia. Zakończę cytatem z jednego komentarza. "Gdyby głupota miała skrzydła, niektórzy lataliby w przestworzach jak gołębie" Parafrazując zejdźmy na ziemię, jedzmy co nam smakuje albo co uważamy za słuszne i nie ubliżajmy komuś tylko dlatego, że uwielbia ser smażony, który idę właśnie sobie usmażyć na głębokim oleju. Smacznego.
Share on Google Plus

About Obiektywnie o niczym, subiektywnie o wszystkim

Cześć, mam na imię Mariusz. Piszę sobie o wszystkim i o niczym. Czasami poważnie ocenię sobie jakąs firmę lub restaurację, albo też przetestuję jakiś produkt, albo zwyczajnie napisze o czymś co mnie denerwuje lub bawi. Enjoy.
    Blogger Comment
    Facebook Comment

3 komentarze :