Burger na kółkach - Warszawa

Znowu przestój w recenzjach. Ale mam wytłumaczenie! Nie jakieś tam błahe, otóż jestem zagrypowany. Wcześniej grypa żołądkowa i to na święta a jako nie najmądrzejszy człowiek na świecie, zamiast się trochę przegłodzić aby przeszło szybciej to jadłem. Widział ktoś żeby się głodzić w święta? No chyba chory jakiś...
Zdajecie sobie sprawę, że chory facet jest gorszy niż dziecko? No właśnie, nic sam sobie nie zrobi, traci wszelkie siły witalne. Masakra jakaś. Chociaż z drugiej strony podłożem mojej niemocy może być równie dobrze ostatnia wizyta w burgerowni w Warszawie. To znaczy dla ścisłości chodzi czas jaki minął od tej wizyty. Leci trzeci tydzień a ja w między czasie nic dobrego od tamtej pory nie zjadłem. Znaczy zjadłem Wielkanocne potrawy, które były dobre ale takie typowe restauracyjne żarełko za mną chodzi i chodzi a mimo, że szybki nie jestem to dojść nie może. Tym samym się polecam wszystkim, którzy chcieli by mnie uraczyć swoim menu aby w dalszym etapie skrobnąć kilka ciepłych słów jak czynię to teraz właśnie.
Wracając do meritum blisko 3 tygodnie temu, w drodze do Zakopanego miałem ogromną i niczym nieskrępowaną radość zjeść burgera tym razem nie w burgerowni a w barbusie. Jechałem z kolegą do Zakopanego, który początkowo się wystraszył gdzie go wywożę, bo okolice zdawały się nie sprzyjać dobrym smakom. Jakieś hałasy, remonty i towarzyszące temu wszystkiemu dość oryginalne zapachy zdawały się mówić, krzyczeć wręcz żeby się odwrócić i wracać. Powiem więcej, aby się tam w ogóle nie zatrzymywać bo poza gastrycznymi rewolucjami nic dobrego tam nie może Cię człowieniu spotkać. Ale ja jako zodiakalny baran, uparty i pewny swego nie odpuściłem. Byłem tak nakręcony że nie było bata aby mnie ktokolwiek namówił do dalszej jazdy bez przetestowania burgera na kółkach. Do tej pory moja upartość popłacała.
Nie inaczej było tym razem. Zamówiłem sobie coś o nazwie BBQ na kółkach, było napisane, że ich ulubiony to się skusiłem. Burger z podwójnym bekonem, serem mimolette i nieziemskim sosikiem, który był niby ostry ale nie powalał na kolana swoją ostrością, więc dla zwolennika delikatnych smaków, takiego jak ja był wręcz idealny. Wziąłem bardziej wysmażony chociaż w ofercie standardowo robią Medium Rare, więc jeśli ktoś chce bardziej wysmażonego to musi o tym wspomnieć. Na szczególną uwagę zasługuje wersja Wege, czyli burger bez mięska ale za to z pysznymi warzywami. Grillowana cukinia z serem gorgonzola, grillowaną papryką, świeżą bazylią, sałata, pomidor, ogórek kiszony, cebula - istna orgia dla oka i podniebienia. Chociaż nie jadłem to polecam bo kolega zamówił i widziałem jakie miał błędne oczy jedząc. Musiało to być niesamowite.
Ja jestem tradycjonalistą i mięsko musi być. Warto przy tym wspomnieć, że Burger na kółkach został nagrodzony w 2015 roku. Przypadła mu nominacja Warszawska Pyza, która jest plebiscytem Gazety Wyborczej. Podsumowując, nie wolno nigdy się zrażać mimo mało sprzyjającym okolicznościom otoczenia, bo mimo, że podobno pierwszego wrażenia nie da się zrobić za drugim razem to wizytę oceniam dość wysoko. Smak na 5, oryginalne sosy, których do tej pory nigdzie nie jadłem. Fajnie zapakowane, więc nawet jedząc w samochodzie ciężko się ubrudzić a starałem się bardzo. W zasadzie, pierwszy burger, którym się nie uwaliłem jak świnia. A może to źle? bo podobno musisz się ubrudzić burgerem. No mi się nie udało tym razem a był spory. Zaprosiliśmy chłopaków do Ostródy na Ostróda Reggae Festiwal, więc może tym razem spotkamy się u mnie. Do zobaczenia gdziekolwiek będziecie. 

Share on Google Plus

About Obiektywnie o niczym, subiektywnie o wszystkim

Cześć, mam na imię Mariusz. Piszę sobie o wszystkim i o niczym. Czasami poważnie ocenię sobie jakąs firmę lub restaurację, albo też przetestuję jakiś produkt, albo zwyczajnie napisze o czymś co mnie denerwuje lub bawi. Enjoy.
    Blogger Comment
    Facebook Comment

0 komentarze :

Prześlij komentarz