7 dzień, szczęśliwy ? Jest coraz lepiej.


Kolejny dzień można by rzec, że przetrwałem. Tak to odpowiednie słowo, bo z każdym kolejnym dniem jest mi coraz ciężej. Nie wiem, czy ktokolwiek z Was potrafi sobie wyobrazić jakie to jest uczucie, kiedy jesz wszystko na co masz ochotę a już praktycznie dzień później nie może jeść nawet małej części z tego. Nie muszę oczywiście tutaj zaznaczać, że jestem smakoszem jedzenia, kocham je i jest to dla mnie ogromna przyjemność. Stąd moje szczęście osiągnęło obecnie poziom krytyczny. Nie chodzi tutaj o ilości jakie zjadałem bo one były zdecydowanie za duże ale o sam fakt jedzenia. 

Przez cały dzień zjadłem rewelacyjną zupę krem ze szpinaku w zaprzyjaźnionej restauracji Vegetaria w Ostródzie. W między czasie oporządziłem banana, dojadłem wczorajszą moją zupkę z papryki i batatów i wmusiłem w siebie niecały litr wody. Tak, zmuszenie się to dobre słowo, bo bardzo źle się pije, gdy trzeba małymi łykami z około minutowym odstępem między każdym. Te 2 i pół litra dziennie to chyba muszę sączyć cały dzień z butelką w dłoni. Wieczorem miałem już konkretnego doła. Pomogła mi żona widząc mój smutek niemiłosierny. Ugotowała mi ziemniaczka, z dodatkiem masła mleka i soli zjadłem jak najlepsze danie na świecie. Oczywiście odrobinę, tak aby poczuć smak i trochę się pocieszyć. Było to kosmicznie dobre, w końcu ! 

Nic mi nie jest więc nie potrzebne krzyki, że to ziemniaki, że nie wolno czy takie tam. Mam się świetnie. Teraz dojadam resztę, która została, czyli praktycznie połowę ziemniaka i jest git. Nawet uśmiech się rysuje na twarzy. Zmieściłem się w koszulę, w która dawno za mała zalegała w szafie. Waga leci w dół. obecnie 128 kg. Żona mnie bardzo wspiera, wiem, że też martwi się bardzo ale będzie dobrze, tak jej mówię. Siebie też staram się motywować. Nawet zastrzyk dzisiaj zrobiłem sobie sam, czego wczoraj bym się nie podjął. Powoli oswajam się z myślą, że teraz będzie coraz lepiej. A żona ? Kocham ją bardzo mocno. Was też, za wsparcie :)
Share on Google Plus

About Obiektywnie o niczym, subiektywnie o wszystkim

Cześć, mam na imię Mariusz. Piszę sobie o wszystkim i o niczym. Czasami poważnie ocenię sobie jakąs firmę lub restaurację, albo też przetestuję jakiś produkt, albo zwyczajnie napisze o czymś co mnie denerwuje lub bawi. Enjoy.
    Blogger Comment
    Facebook Comment

4 komentarze :

  1. Będzie dobrze na początku zawsze jest trudno..

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymam kciuki, Ty wiesz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podziwiam Twoja decyzje o operacji... Trzymam mocno kciuki za postępy i po prostu za Twoje zdrowie 😊 pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzisiaj mija moje dwa tygodnie po.... Cieszy mnie jedno utrata wagi, ale chciała bym juz normalnie jeść np chodzi za mną sałatka grecka, grillowany łosoś a tym czasem wchodzą mi tylko płyny :-( P.S Świetny blog

    OdpowiedzUsuń