wSYStko o zupach w proszku czyli Dania Babci Zosi

Pamiętam jakby to było wczoraj, gdy jeszcze jako młody chłopak pracowałem na wyjazdach. Delegacje to było coś, można było wyrwać się z domu, zakosztować innego życia. Jako osoba pochodząca z małej miejscowości, gdzie atrakcją były delikatesy wiejskie i spoglądanie za okno sąsiadki, bardzo sobie ceniłem, że mam możliwość zwiedzania kraju i jeszcze miałem z tego kasę. No dobra z tą kasą to aż bez przesady, była bo była ale żeby to jakieś kokosy no to nie będę tutaj wyrywny.
Jeść lubiłem zawsze, od zawsze coś pichciłem to i gdy zdarzał się wyjazd moi towarzysze łopaty - bo byłem oczywiście pracownikiem technicznym w zakresie łopatologii stosowanej - bardzo chętnie testowali moje kuchenne rewolucje. Nie powiem, żeby narzekali, zawsze miałem odpowiedni smak do przypraw. No dobra, nie będę kokietował, po prostu byłem w tym the best to i przy łopacie mniej stałem. Zdarzały się jednak takie dni kiedy bardzo bym chciał aby mi się chciało tak bardzo jak mi się nie chce. Wtedy nawet bezgraniczne uczucie do mieszania składników w garnku niejako malało do zera. Ratunkiem były nam tzw zupki których makaron pęczniał w żołądku. Wiem chemia, chemia i jeszcze raz chemia ale na tym świat stoi bo jak inaczej się mówi o zakochaniu, czujemy do siebie chemię. 
To i ta zupka czuła do nas w takie dni chemię. Wiadomo ani to zdrowe, ani zbytnio skomplikowane, makaron, 2 woreczki jeden z przyprawami drugi z olejem. Doprawiło to się czymś tam, dorzuciło się parówki i było danie mięsne. Voilà. Smacznego. Takich produktów było wtedy na pęczki. Co ja bym dał, żeby wtedy w sklepach można było zakupić coś, co robi się szybko, smakuje dobrze i jeszcze nie robi się tego 2 godzin. Często robiłem grochówkę, właśnie to danie było ulubionym. Wiadomo. Marzyłem aby pojawił się produkt zdrowy, na naturalnych składnikach, wysuszonych warzywach, bez konserwantów, taki który rozrobię w wodzie, podgotuję, doprawię i będzie jak u mamy. Co prawda pojawiały się firmy, które eksperymentowały ale mimo wszystko zawsze w opisie pojawiała się mała tablica Mendelejewa. 
Dzisiaj już nie latam po delegacjach, obiady gotuję w domu i uważam, że takiej domowej zupy, czy to fasolowa czy grochowa nic nie zastąpi. Ale gdybym dzisiaj miał takie wyjazdy to bez zastanowienia zabrałbym ze sobą nie te Mendelejewskie Chiny a zupy w proszku firmy SYS, które miałem przyjemność ostatnio testować. Na naturalnych składnikach, bez konserwantów, idealnie wysuszone. Przygotowuje się to max 30 minut. Lekkie doprawienie i już można szpanować wśród kolegów kunsztem kulinarnym. I nie że to jeden smak czy rodzaj, mają pomidorową, grochówkę, nawet placki ziemniaczane, racuchy nawet mają. Zestawy dla dzieci i wiele wiele więcej. Cenowo niewiele więcej niż te chińskie specyfiki a smakowo o mamo, za Chiny Ludowe nikt by mnie na nic innego nie namówił. Co babcia zrobi to babcia więc Dania Babci Zosi to coś co bym brał na wyjazdy. Szkoda, że już nie mam takiej możliwości, żona nie pozwala...
Share on Google Plus

About Obiektywnie o niczym, subiektywnie o wszystkim

Cześć, mam na imię Mariusz. Piszę sobie o wszystkim i o niczym. Czasami poważnie ocenię sobie jakąs firmę lub restaurację, albo też przetestuję jakiś produkt, albo zwyczajnie napisze o czymś co mnie denerwuje lub bawi. Enjoy.
    Blogger Comment
    Facebook Comment

0 komentarze :

Prześlij komentarz