Co by nie powiedzieć każde wydarzenie w życiu, nawet to pośrednio średnio pozytywne, jak pobyt w szpitalu, niesie za sobą pozytywne skutki. Po pierwsze będę teraz śliczny cherubinek, bo co nieco opadnie inne będzie w końcu widoczne i w końcu przestanę się czuć jak człowiek drugiej kategorii. Ile to razy podobał mi się jakiś ciuch w markowym sklepie a po pytaniu czy mają rozmiar powyżej 2XL czułem na sobie złowrogi wzrok sprzedawców a z ust jakby dało się słyszeć "ET Go home" Brawo ja.
Ale też za mną na jakiś czas pozostanie testowanie pysznych dań w restauracjach i burgerowniach, które do tej pory były jednym z przyjemniejszych profitów płynących z prowadzenia bloga. Profitów kulinarnych oczywiście. Pewno pamiętacie jak jakiś czas temu chwaliłem się udziałem w castingu do MasterChefa. Mi się nie udało, bo chyba jeszcze mam za małą wiedzę, ale będąc wtedy 17 kwietnia w Sopocie miałem okazję zagościć w progach bogatych w smak fantastycznych burgerów. Małpa Bistro w Sopocie, rzut beretem od mola to dodatkowy atut bo po najedzeniu się można spalić trochę kalorii spacerkiem nad molo i z powrotem.
Żeby nie było taki spacer odbyłem a było co spalać. Mega kosmiczna zupa krem z pomidorów z papryczkami chilli, mimo, że nie jestem pasjonatem ostrych smaków mega mi zasmakowała. Nawet ostrość nie przeszkadzała a to jest ważne. No ale do rzeczy bo zupa zupą a testowi miały podlegać burgery. Bardzo podobał mi się sposób podania. Przecięty na pół przez co idealnie widać co jest w środku. 3 rodzaje bułek bugerowych więc każdy znajdzie coś dla siebie. Grahamka, Pszenna i Brioszka.
Bardzo fajnym pomysłem jest przystawka na czas oczekiwania na burgera w formie chipsów z batatów. To tam zjadłem je po raz pierwszy i od razu zawładnęły moimi kubkami smakowymi. Wybór burgerów jest zadowalający. Wybrałem burgera z mięsem z jelenia. Rodzaj mięsa o ile oryginalny i póki co jeszcze się nie spotkałem to ja osobiście drugi raz bym nie zamówił dlatego ja pozostaję przy klasycznych klasykach z jajami. Trzeba jednak lubić smak dziczyzny. Chociaż polędwicę z dzika jadłem i mega mi smakowała.
Mój syn standardowo frytki a musiały być dobre bo pozwolił sobie na bezczelność zamówienia drugiej porcji. Gówniarz chyba już czuję fejm ojca i z niego korzysta :) Bardzo fajną ciekawostką i co bardzo ważne, zupełnie nie zamierzoną był fakt, że dodają sosów moich dobrych znajomych z Folwarku, więc chcąc nie chcąc tworzy się całkiem nie zamierzony i niczym nie skrępowany product placement. Nie będę też udawał, że sprawia mi to jakiś problem bo sosów tej marki używam od kilku miesięcy a sos madziarów rządzi w burgerach.
Fajnie się czyta Twoje wpisy ;) a po przeczytaniu opisów żarełka aż ślinka cieknie! Chyba udam się w to miejsce na "ostatnią wieczerzę" przed operacja :D
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i zapraszam :)
Usuń